Witam po tej niesamowicie długiej przerwie. W ciągu miesiąca mam egzamin z każdego przedmiotu, co łącznie daje ich piętnaście. Milutko. Komu ja się tłumaczę? Toć tego nikt nie czyta!
Ale okej. Lubię pisać, podoba mi się to opowiadanie, a raczej pomysł na niego, bo z realizacją zawsze jest trudniej, więc póki co będę publikować.
Enjoy!
Louis siedział w zaludnionym barze i zmęczonym wzrokiem obserwował innych gości. Żadnemu z nich nie poświęcał co prawda większej uwagi, jednak zdawał sobie sprawę, że jeśli odpuści i zamknie oczy na dłużej aniżeli jedynie mrugnięcie, to uśnie na tym krześle, głowę składając na barze. Chłopak nawet przez chwilę rozmyślał, czy nie byłby to taki zły pomysł, w końcu do domu i tak na noc nie wróci, a gdzieś przespać się musi, ale wizja najnowszych zdjęć w gazetach przedstawiające śpiącego, zalanego w trupa artystę skutecznie go od tego odwodziły.
- Może wolałby pan się przesiąść? Kanapy w rogu lokalu się zwolniły - powiedziała uprzejmie kelnerka zza baru i wskazała ręką w głąb sali. Louis patrzył na dziewczynę mętnym wzrokiem i zastanawiał się, czy zrobiła to z uprzejmości, aby było mu wygodniej, czy po prostu widzi, jak niebezpiecznie chwieje się na wysokim krześle i nie chce odpowiadać za jego śmierć, kiedy w końcu z niego spadnie.
Brak odpowiedzi trwał zbyt długo, więc Louis uśmiechnął się ładnie i kurczowo trzymając się blatu, powoli stanął na nogach. Przez moment patrzył to na dziewczynę, to na drogę, którą ma do pokonania i rozważał pozostanie w miejscu, jednak nie chciał sprawiać kelnerce kłopotu i dodatkowego sprzątania burdelu po nim z podłogi, więc opierając się o bar, powoli szedł we wskazaną stronę.
Nie przewrócił się ani razu, jedynie niebezpieczne zachwianie się na moment zapanowało nad jego ciałem, jednak udało się - z westchnieniem ulgi opadł na kanapę i przymknął na chwilę oczy. Poczuł jednak, że robi mu się niedobrze, a do toalety z pewnością nie zdąży, dlatego podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał w górę, a jego oczy spotkały się z tymi szczerze zatroskanymi, należącymi do kelnerki. Dopiero teraz przyjrzał jej się bliżej i mimo jego raczej homoseksualnej natury potrafił stwierdzić, że dziewczyna była naprawdę ładna. Gęste, jasne włosy luźno opadały na ramiona, a niesforna grzywka zakrywała błękitne oczy. Luźny czerwony fartuszek wiązany na szyi okrywał i maskował jednocześnie jej szczupłe ciało, które szczerze mówiąc w mniemaniu Louisa było zachwycające.
- Tutaj lepiej, prawda? - zapytała z uśmiechem i schowała dłonie w kieszeniach.
- Tak, dziękuję - odparł po chwili i odwzajemnił uśmiech. Przez moment mierzył nową znajomą wzrokiem, po czym zorientował się, że trwa to zbyt długo i rumieńce pokryły jego twarz.
- Podać ci coś może? - spytała ponownie i zręcznie nie dała po sobie poznać, że zauważyła jego wzrok analizujący skrupulatnie jej ciało.
- Whisky. Z lodem. Podwójną - akcentował każde kolejne słowo nie będąc pewnym, co właściwie chce. Ale był pewien jednego - chciał pić. Dlatego zamówił szkocką.
- Jesteś pewien? - upewniała się. - Nie wypiłeś już zbyt dużo?
- Nie sądzę.
- Ale może jednak...
- Jesteś moją matką? - warknął zdenerwowany Louis.
- Nie, ale...
- To w takim razie przynieś mi cholerną whisky i nie matkuj mi tutaj - odparł groźnie i z zadowoleniem obserwował, jak dziewczyna idzie w stronę baru przygotować mu napój. Cóż, jego nowa znajomość zakończyła się dosyć burzliwie, aczkolwiek była piękna. Tak przynajmniej się chłopakowi wydawało.
Kelnerka bez słowa oraz cienia uśmiechu przyniosła mu zamówienie i równie milcząca szybko odeszła.
Louis wziął niepewnie szklankę w dłoń i po upewnieniu się, że jej nie upuści, zaczął obserwować napój.
Alkohol poruszał się zwinnie w naczyniu wraz z drżącą dłonią chłopaka, przechylając się niebezpiecznie po ściankach szkła. Louis upił mały łyk i natychmiast się skrzywił. Po chwili jednak poczuł ciepło rozprzestrzeniające się powoli po całym jego ciele, na co smutno się uśmiechnął. Szybkim ruchem opróżnił resztę szklanki i przyłożył rękę do ust, zamykając z całej siły oczy. Paliło go w gardle i zastanawiał się, czy czasem nie przesadził i przez to za chwilę nie zwymiotuje, jednak nieprzyjemne uczucie zostało zastąpione o wiele lepszym. W głowie znów zaczęło mu szumieć i wyciągnął telefon, aby zadzwonić do Harry'ego.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Louis stracił odwagę i rozłączył się.
- Kurwa - warknął pod nosem i wybrał numer ponownie. Z sercem na ramieniu czekał, jednak było zajęte. Westchnął i chciał schować komórkę, która akurat w tym momencie zaczęła dzwonić. Nie patrząc na wyświetlacz odebrał.
- Louis? Gdzie jesteś?
- Harry Styles? - zapytał i dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo jest pijany. Nie myślał rozsądnie, a język mocno mu się plątał. - Co się stało, że do mnie dzwonisz? - starał się mówić dokładnie, aby został zrozumiany. Humor mu wyjątkowo dopisywał, więc śmiał się i niezbyt zastanawiał nad tym, z kim i o czym w ogóle rozmawia.
- Gdzie jesteś? Wracaj do domu - powiedział Harry po drugiej stronie słuchawki. Jego głos zdradzał zdenerwowanie i jakby troskę, której Louis jednak przez wypity alkohol nie pojmował.
- Nie mogę... nie mogę wrócić - jęknął w słuchawkę w odpowiedzi i wolną dłonią chwycił się za ciężką od procentów głowę, która albo domagała się więcej, albo zaczynała go zwyczajnie boleć.
- Lou, proszę cię, wróc do domu - szepnął szczerze zmartwiony Harry. - Powiedz mi gdzie jesteś, przyjadę po ciebie.
- To nie jest konieczne.
- Louis, proszę...
- Żegnam cię, Harry. Widzimy się... kiedyś tam - powiedział nagle wkurzony i przerwał połączenie. Przyjaciel dzwonił jeszcze kilka razy, jednak Tomlinson nie odbierał. Postanowił za to spotkać się z kimś innym.
"Masz ochotę się spotkać?"
Z ogromnym trudem napisał wiadomość i czekał na odpowiedź.
"Wiesz, która jest godzina? Gdzie ty w ogóle jesteś i jakie masz plany?"
"Przyjedź do tego baru, w którym ostatnio byliśmy i nie zadawaj pytań. Będzie fajnie"
Szybko napisał odpowiedź zwrotną uprzednio sprawdzając ją kilka razy, bowiem jeśli zrobi jakikolwiek głupi błąd, to wyjdzie na jaw, że jest pijany, a co za tym idzie, Harry dowie się o jego pobycie w trybie natychmiastowym i prawdopodobnie przyjedzie go odebrać. Na to Louis absolutnie nie miał ochoty.
"Nie wiem co planujesz, ale wchodzę w to. Będę za dwadzieścia minut."
Chłopak patrzył zadowolony w ekran telefonu i z uśmiechem obmyślał plan na nadchodzącą noc.
KOMENTOWANIE NAPRAWDĘ NIE GRYZIE. xx
@MeanKilljoy
Jej, Twój styl pisania ma w sobie po prostu coś takiego, co przyciąga. no matter what! Codziennie wchodziłam i sprawdzałam czy pojawił się kolejny rozdział. Louis, no moje oko, próbuje grać lekkiego skurwysynka, ale na końcu i tak pewnie wymięknie :V Nurtuje mnie ten ktoś, do kogo Lou napisał. Mam dziwne wrażenie, że to może być Zayn, ale niech to pozostanie w sferze dziwnych wrażeń. Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały :) ~ @notaVampire_
OdpowiedzUsuńuwieeeelbiam, uwielbiam, uwielbiam *.* : *
OdpowiedzUsuńJakakjjsdyhajkhdasykjxbjhasghakjs. Chcę jeszcze. Błagam. Pisz jak najczęściej. B Ł A G A M. *o*
OdpowiedzUsuń58 yr old Assistant Media Planner Isa Newhouse, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like Song of the South and Embroidery. Took a trip to Historic Town of Goslar and drives a Ferrari 275 GTB/4*S ART Spider. zajrzyj tutaj
OdpowiedzUsuń